Zmarnowany geniusz

Posted by PP on niedziela, kwietnia 27, 2014
Zastaw się a postaw się – to stara reguła towarzysząca naszemu słowiańskiemu narodowi od lat. Jednakże w XXI wieku, zasada ta zdaje się wychodzić poza ramy gościnności i zaczyna swoimi mackami obejmować każdy, najzwyklejszy element życia młodego Polaka, wywodzącego się z tzw. "klasy średniej". Ów Młody Polak, w związku z tym, na siłę stara się uchodzić za zamożnego. Jak młodzian eksponuje swoje „bogactwo”? Po pierwsze – wczasy last minute. W Egipcie lub Grecji, koniecznie z opcją all inclusive.



No ale liczy się efekt, a efekt jest taki, że Młody wykonał check – in pod kolosem z Rodos i parę fotek strzelił, zatem przez kolejne 10 miesięcy będzie miał o czym pisać Facebooku, gdzie z resztą pozaprasza do grona znajomych wszystkie osoby, napotkane przypadkowo po drodze z lotniska do ośrodka wczasowego.

Kolejnym elementem eksponowania przez Młodego swojego statusu społecznego jest jego odzież. Młody to król rabatów i promocji, doskonale zorientowany w temacie terminów i wysokości ewentualnych obniżek. Garnitur kupuje zawsze „z górnej póły Vistuli”, zawsze za duży i zawsze na posezonowej przecenie. Ekskluzywnym dodatkiem do garnituru musi być oczywiście zegarek. Koniecznie mechaniczny, żeby Młody potem miał argument do wmawiania starszym stażem i pozycją zawodową kolegom, że woli mechanicznego Roamera (na którego wydał całą premię) niż tak przeciętny zegarek, jak np. kwarcowy Breitling Superocean. 

Finalnie – samochód.  Oczywiście „żaden tam syf w stylu Alfy Romeo, małych BMW, czy Audi”. Młody gardzi także Fordami, czy Fiatami. Jako zamożny człowiek jeździ sportowym wozem marki premium, produkcji japońskiej albo koreańskiej, wyposażonej w silnik od kosiarki spalinowej o mocy całych 4 koni mechanicznych. Oczywiście fura Młodego pozbawiona jest alufelg, czy klimatyzacji, ale za to mało traci na wartości i – tu koronny argument – wcale się nie psuje. Młody, jako człowiek renesansu, wprawdzie umie wymienić klocki hamulcowe, pasek klinowy, czy żarówki, tylko, że – po pierwsze – mu się nie chce, a po drugie – stać go na serwis. 

Szczerze mówiąc, jak patrzę na ten żałosny obraz lansu, pychy i buty, to mam nieodparte wrażenie, że w przeciągu 10 lat ci młodzi ludzie z azjatyckich jeździdełek przesiądą się do Volvo. 

Felieton ten nie dotyczy jednak Volvo, lecz został poświęcony Skodzie, a dokładniej koncepcyjnemu modelowi Vision C. Skądinąd jest to projekt bardzo efektowny i gustowny, lecz obwarowany jedną poważną wadą. Mianowicie nosi na masce emblemat Skody, a to nadaje mu cechy Młodego – Vision C jest udawany, sztuczny i zupełnie niepotrzebny. Skoda to producent solidnych samochodów miejskich i to właśnie do ich produkcji czeska spółka powinna ograniczyć się w swoich poczynaniach.



Powiedzmy sobie szczerze, Skoda to czeski Volkswagen. Samochód dla ludu. Z kolei samochód dla ludu sam w sobie nie może wykraczać poza ramy rodzinnych aut miejskich, a już na pewno nie może aspirować do roli nowoczesnego coupe. Takie przygody kończą się podobnie jak w przypadku Passata CC – tragikomedią. Zabawnie było, gdy ktoś w Volkswagenie wpadł na pomysł produkcji tego dziwadła. Tragicznie stało się, gdy ogłoszono wszem i wobec, że decydentom VW wydaje się, że samochód ten może konkurować z Audi czy Mercedesem.

Nowy prototyp Skody to czterodrzwiowe coupe z silnikiem benzynowym od piły łańcuchowej, o pojemności 1.4 l i mocy 110 KM, który ponoć będzie mógł być zasilany także LPG. Co ciekawe, z informacji prasowych wynika, że auto może poszczycić się niskim współczynnikiem siły oporu aerodynamicznego, wynoszącego jedynie 0,26. To wszystko oznacza, że Vision C – jako prawdziwe, rasowe coupe – osiągać będzie maksymalnie szalone 120 km/h, a pierwszą setkę dogoni gdzieś w okolicach Bożego Narodzenia i to pod warunkiem, że kierowca wciśnie gaz z początkiem lutego. Wspaniale wyglądający concept Skody, trafiając do produkcji seryjnej, będzie miał zapełnić lukę pomiędzy nudną Octavią i paskudnym Superbem. Tylko, czy będzie miał szansę zrobić to skutecznie?

Szczerze mówiąc, auto wygląda genialnie, a ja nigdy nie spodziewałbym się po babci Skodzie tak szalonego, a nawet nieco hardkorowego projektu. Niestety - to zmarnowany geniusz. W Grupie Volkswagen, Mekką elegancji i klasy a zarazem sportu i ekstrawagancji, jest Ingolstadt. I nie zmieni tego ani żaden Phaeton, ani Passat CC. Tym bardziej nie zmieni tego Skoda Vision C. 


Więcej zdjęć pięknego konceptu Skody przedstawiliśmy na Tumblr.
Categories: , , ,